Dzisiejszy post ma dwa źródła natchnienia. Pierwszy - oldschoolowa oranżada, którą kupiliśmy w warzywniaku. Magia. Całe dzieciństwo zamknięte w małej butelce. W sklepiku szkolnym takie były - za 50 groszy... Raczej nie oddam butelek :)
Drugi - przywiozłam z domu miód. Nie obyło się bez odwiedzania pasieki :) pszczoły mają dookoła mnóstwo lip i rzepaku... jest pyszny! Mam nadzieję, że następnym razem będę mogła zajrzeć do środka!
Jednak był jeszcze trzeci powód! Gosia przywiozła z domu sok malinowy. Uwielbiam sok malinowy jej mamy. Nieważne czy ma pestki czy nie. Jest pyszny - na kisiel, do herbaty czy... właśnie do lemoniady. Piłam kiedyś wspaniałą lemoniadę z dodatkiem naparu z kopru włoskiego... przeżywałam każdy jeden rozkoszny łyk :) Teraz spróbowałam to odtworzyć...
Lemoniada
Składniki: (na 1,5 litra)
1 grejpfrut
2 cytryny
1 limonka
2 łyżki miodu
1 litr zimnej wody gazowanej
kilka gałązek mięty
Owoce pokrój na plastry i razem z miętą włóż do dzbanka. Miód wymieszaj z wodą i wlej do dzbanka. Kiedy pierwszy dzbanek zaświeci pustką - "ugnieć" nieco owoce i dolej kolejną porcję wody z miodem :)
Maliniada
Składniki: (na 0,5 litra)
1/2 szklanki mocnego naparu z kopru włoskiego
1/2 limonki
1/4 szklanki soku z malin
2-3 gałązki mięty
woda gazowana
Limonki pokrój w plastry i wymieszaj dokładnie z resztą składników. Ugnieć plastry limonki, żeby oddały swój smak :)
Aaach, cudne orzeźwienie na ten jeden z ostatnich ciepłych dni :) ... słowo "maliniada" - do dziś nie istniało w moim słowniku.
Spróbujcie! Do zobaczenia! :)
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza