Dziś wróciłam z urlopu w górach! Było aktywnie, smacznie i ciekawie... Co można zobaczyć w Białce i okolicach? :)
Morskie oko
"Standardzik" - Morskie Oko to punkt obowiązkowy. Mimo, że byłam tu wcześniej cztery razy - ten piąty raz był zupełnie wyjątkowy. Pierwszy raz wchodziłam nad Czarny Staw i oglądałam wszystko okiem obiektywu :)
Co najbardziej mnie urzekło? Przejrzyste strumienie, które przecinają szlaki. Piłam z nich przy każdej okazji, a woda smakowała jak... skały i kosodrzewina - bosko! Jeszcze wodospady, które swoim szumem głaskały mnie po uszach - och, jak ja uwielbiam ten dźwięk! I... Natura - piękna i silna jednocześnie. Do tego tak bardzo na wyciągnięcie ręki... (spotkaliśmy śliczne kaczki i sarnę!)
UWAGA ! ! ! Trasa miała 25 kilometrów, a ja nie jechałam dorożką!
Spacery, wycieczki, zdobywanie pagórków...
Czy to pieszo, czy na rowerze - bardzo często natykałam się w górskich lasach i łąkach na poziomki, jagody, ogromne ilości malin i mięty. Mały przystanek na garść jagód był wspaniałym sposobem na wytchnienie. Na dobrą sprawę - żeby poszukać wytchnienia - wystarczyło zatrzymać się i rozejrzeć dokoła. Wszędzie widać szczyty, które niesamowicie uspokajają i "natychają" :)
Wpadliśmy na Burego Misia!
"Bury Miś" to restauracja w Bukowinie Tatrzańskiej odkryta... z ciekawości. Przy restauracji funkcjonuje pracownia rzeźbiarska, która daje nowe życie... złomowi!
Niemal każdego dnia, wyjeżdżając z Białki mijaliśmy budynek, który w pierwszym skojarzeniu nazwałam "chatką szamana". Na ścianach wisiały poroża, metalowe... przedmioty (ich różnorodność jest nie do opisania). W wielu miejscach wkomponowane były stare pordzewiałe rowery. W powietrzu zapach kadzideł. Drzwi wejściowe zdobiły poręcze w kształcie porośli - rodem z bajki o elfach! Na kamiennej ścieżce stała niesamowita fontanna. Wyglądała jakby z liścia na liść woda spływała do wielkiego parasola! Nawet nie wyobrażacie sobie jak podskoczyłam, kiedy nagle usłyszałam zgrzyt ze strony fontanny... Jak się okazało, po przepełnieniu parasol przechylał się - woda wylewała się do podnóża fontanny, gdzie pływały złote rybki - po czym wracał do pionu i zbierał kolejne stróżki wody... Magiczne!
Nawet zamykanie drzwi w toalecie było frajdą (jakkolwiek do brzmi). Nie była to klasyczna zasuwka, tylko wielka korba, która po kilku obrotach wsuwała się w otwór w futrynie blokując drzwi.
Odkrywałam to miejsce i cieszyłam się tym jak dziecko...
Obok buduje się już oczyszczalnia ścieków - zaprojektowana na potrzeby restauracji, tak aby neutralizować odpady organiczne (moje wielkie ŁOŁ) - i latarnia morska. Skąd ten pomysł? Też zapytaliśmy. Latarnia nawiązuje do osuwiska, które za budynkiem restauracji ukazuje przekrój ziemi wysoki na kilka metrów - "to przecież kiedyś było dno morza"... That's why :)
Restauracja, restauracja... Jadłam pysznego pstrąga w maśle, z czosnkiem - to najwspanialszy sos jakiego ta ryba się mogła doczekać!
Mi najbardziej się podoba się to zdjęcie Sarny. Te zwierzęta są piękne po prostu!
OdpowiedzUsuńStała obok! Nie mogłam oderwać od niej wzroku :)
UsuńPS. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam ciepło :)
Jakie ładne krajobrazy..
OdpowiedzUsuńBiałka Tatrzańska to bardzo piękne miejsce. W tym roku mam zamiar wraz z mężem tam pojechać już po raz trzeci ;) Ale w tym roku chcemy spędzić ten czas bardziej na relaksie, niż na zwiedzaniu. Chcemy udać się do Terma Bania, by trochę odpocząć od codziennej gonitwy.
OdpowiedzUsuń